Rozmowa z siostrą Katarzyną Dudko ze Zgromadzenia Sióstr Służebniczek   Dębickich na temat życia konsekrowanego – 22.01.2022.                                                                      

                           Co to znaczy życie konsekrowane?
                     Może warto zacząć od tego, co to znaczy konsekracja?  Konsekracja w ścisłym
znaczeniu to jest wyjęcie czegoś z użytku światowego do użytku Boga, czyli np. konsekrowana
jest świątynia, konsekrowany jest ołtarz, konsekrowane są naczynia liturgiczne, czyli nie używa
się ich do posiłków, tylko do liturgii, do kultu Pana Boga.   

                  Warto też zaznaczyć, że każdy  człowiek ochrzczony jest konsekrowany, bo pierwszą konsekracją jaką człowiek przeżywa jest  Chrzest – konsekracja chrzcielna, czyli jesteśmy zanurzeni w Chrystusie, jesteśmy Jego  własnością, chrześcijanie należący do Chrystusa. To jest  pierwsza konsekracja, a kiedy mówi  się do ludzi tak zwyczajnie – osoba konsekrowana, pierwsze co przychodzi na myśl to siostra  zakonna albo zakonnik. Warte podkreślenia, że konsekracja zakonna jest pogłębieniem  konsekracji chrzcielnej, czyli my od Chrztu należymy do Chrystusa, a składając profesję zakonną, czyli śluby zakonne, pogłębiamy swoją przynależność do Chrystusa.
               Śluby zakonne to są trzy rady ewangeliczne: czystość, ubóstwo i posłuszeństwo i ważne,
do podkreślenia, że to nie jest tylko skierowane wezwanie Chrystusa do sióstr i księży, ale to
jest wezwanie do wszystkich, bo jest zawarte w Piśmie Świętym, a Pismo Święte jest dla
każdego. My to ślubujemy jako nasze wyznanie, bo profesja to jest wyznanie, czyli wyznajemy
przed Kościołem, przed wiernymi, którzy są zgromadzeni w świątyni, że chcemy tymi radami
ewangelicznymi żyć, można powiedzieć – starć się żyć w stopniu heroicznym, czyli bardziej
niż obowiązuje to wszystkich chrześcijan.


               Teraz Siostra dała mi dużo do myślenia, mówiąc o tym, że powszechnie jesteśmy
konsekrowani przez sakrament Chrztu Świętego i rzeczywiście sobie uświadamiam słowa
Listu św. Pawła , że jesteśmy powołani do czynienia chwały Bożej .

  Od momentu Chrztu.
           Od pewnego czasu życie konsekrowane zostało podniesione do wyższej rangi przez to, że      zostało ustanowione święto, kiedy wypada to święto i kto je ustanowił?


             Święto życia konsekrowanego jest 2 lutego i ustanowił je św. Jan Paweł II w 1997 roku
i właśnie w tym roku mija 25 lat, więc 25-ty raz będziemy ten dzień przeżywać jako Dzień
Życia Konsekrowanego. Można tu nawiązać do tego, że zawsze 2 lutego jest ta sama
Ewangelia, kiedy Maryja i Józef przynoszą Dzieciątko Jezus do świątyni – Ofiarowanie
Pańskie, bo taka jest pełna nazwa tego święta – Święto Ofiarowania Pańskiego, czasem się
mówi - Matki Bożej Gromnicznej. Ta Ewangelia bardzo pokazuje istotę życia konsekrowanego
rozumianego jako życie sióstr i zakonników, ale myślę, że to też jest Ewangelia, która ukazuje
życie wszystkich chrześcijan, bo Jezus przychodzi do świątyni, jest przyniesiony przez Maryję
i Józefa. I to jest symbol, bo Bóg wchodzi w nasze życie. Św. Paweł mówi w swoich listach, że
my jesteśmy świątynią Ducha Św., więc jeżeli Jezus przychodzi do świątyni, to tak jakby Jezus
przychodził do naszego życia, bo jesteśmy konsekrowani, jesteśmy Jego własnością, jak
świątynia. (śmiech)


                         I to są zwykłe, logiczne konsekwencje sakramentu Chrztu, a co o konsekrowanym życiu   zakonnym mówił Wasz założyciel bł. Edmund Bojanowski?
                  To jest pytanie, na które tak naprawdę nie ma odpowiedzi, dlatego, że Edmund kiedy zakładał  zgromadzenie, nie chciał założyć zgromadzenia zakonnego.
                       ...tylko, co miał w planie?
           (śmiech) Miał w planie i to zrobił, założył bractwo ochroniarek. Sytuacja wyglądała w taki
sposób, że panowała wtedy epidemia cholery w Wielkopolsce i Edmund widział, że mnóstwo
dzieci pozostaje sierotami, bo ich rodzice umierają lub dzieci zostają same bez opieki, albo też
były takie sytuacje, że ich rodzice całymi dniami pracowali we dworach, na polach, a ich dzieci
pozostawały bez opieki. Edmund wzruszony tym, poruszone jego serce zostało tym, że te dzieci
są same i zebrał je w domu gospodyni wiejskiej Franciszki Przewoźnej w Podrzeczu.
                      W jej domku urządził ochronkę, czyli takie miejsce, gdzie te dzieci miały po prostu
przebywać i wiedział, że sam sobie nie poradzi, po pierwsze, że jest mężczyzną, po drugie, że
jest sam, a mimo wszystko kobieta ma większe predyspozycje z natury do opieki nad dziećmi
i poprosił trzy dziewczyny z wioski, żeby mu pomogły w opiece nad tymi dziećmi. Edmund
widział, że dobrym będzie, gdyby te dziewczyny złożyły przyrzeczenie, tzn., że na przykład na
rok, na dwa lata będą w tej ochronce. Tak naprawdę on nie miał planu tworzenia zakonu, tylko
bractwo ochroniarek. Natomiast jego przyjaciele kapłani podpowiadali mu, żeby stworzyć
regułę tego bractwa i z tego dopiero powstało zgromadzenie zakonne.
                   Edmund nie wypowiadał się na temat życia zakonnego, bo nie miał takich planów,
natomiast dał siostrom rady, polecenia, które zapisał w pierwszej regule naszego zgromadzenia.
Wskazuje nam na Maryję, którą dał jako patronkę naszego zgromadzenia, która jest służebnicą
Pańską, tak Ją nazywa w regule – Maryja Służebnica Pańska. Maryja zrezygnowała ze swojej
woli na rzecz woli Pana Boga. Ona była pierwszą konsekrowaną. Pokazuje nam św. Józefa jako
tego, który jest wzorem pracowitości i opieki nad dziećmi, bo Józef zajmował się Dzieciątkiem
Jezus. Taki szczególny akcent Edmund w regule kładzie na to, że siostry mają naśladować
Chrystusa sługę i stąd nazwa służebniczki.


                   Wracając do sytuacji tworzenia ochronki przez Edmunda Bojanowskiego, to jakie to były   lata?
Zgromadzenie powstało 3. maja 1850 roku, (cztery lata przed ogłoszeniem dogmatu o
Niepokalanym Poczęciu), wtedy to jeszcze nie było święto Królowej Polski.
                   Czym dla Siostry jest życie poświęcone Panu Bogu?
               Moje życie konsekrowane, jako oddane Bogu jest wyrazem Jego miłosierdzia, bo jestem
człowiekiem, słabym człowiekiem i kiedy sobie uświadamiam, że do swojej służby wybiera
mnie stwórca wszystkiego, to jest to coś wielkiego, to nie jest mój pomysł na życie, tylko wiem,
że jest to Jego pomysł. Ode mnie zależy na ile ja otworze się i pozwolę, żeby Pan Bóg
kształtował mnie tak jak On chce. Pewnie są takie momenty we mnie jako tej Jego świątyni,
kiedy wchodzi z biczem, tak jak do świątyni kiedyś wszedł, żeby zrobić porządek - kiedy we
mnie jest nieporządek. Natomiast jest to wielki dar, nie da się żyć życiem konsekrowanym, w
rozumieniu życia zakonnego, jeśli to nie jest wola Pana Boga.

               Ale zawsze jest takie pytanie, może i wątpliwość jak to rozpoznać, że to jest właśnie wola    Pana Boga? To może być takie pierwsze poznanie, a potem jest potwierdzanie tego.
Siostry od razu nie składają ślubów wieczystych, tylko śluby na jakiś czas.

                  Ja bym to porównała do życia małżeńskiego, jak ludzie się poznają, zakochują się w
sobie, to oni się nie zastanawiają, po prostu odpowiadają na tą miłość, na to co się rodzi między  nimi i jeżeli komuś nigdy w życiu nie przyszła taka myśl, że może miałbym zostać księdzem, czy siostrą zakonną, tylko jest to dla niej, dla niego jasne, że chce mieć męża, dzieci lub żonę i dzieci – że jest to wola Pana Boga dla niego. Natomiast jeśli w człowieku pojawia się taki przebłysk, taki impuls, no nie wiem jak to nazwać, że może jednak, że może Pan Bóg mnie
wzywa, wydaje mi się,  że nie można tego  odrzucić tak  od razu, nawet  jeśli później  może się
okazać,    że to była moja fascynacja taka tylko zewnętrzna.      Dlatego też jest tyle czasu do
przygotowania do tej ostatecznej decyzji,     bo u nas w zgromadzeniu   do pierwszych ślubów
przygotowujemy  się 4 lata   i później od pierwszych   ślubów do  ślubów  wieczystych   jest
przynajmniej 5, 6 lat , do 9. Więc ta formacja to taki czas, kiedy można spokojnie rozeznać,
czy to jest mój pomysł, czy może miałam jakieś inne pobudki do wstąpienia do zgromadzenia.
Od wstąpienia do zgromadzenia do ślubów wieczystych tak mniej więcej jest od 9 do 14 lat.
Taki porządny czas, żeby rozpoznać.


                 Co Siostra powiedziałaby dziewczętom nastoletnim, dziewczynom, które żyją sobie w
świecie rodzinnym, szkolnym, wpatrzone w smartfony, w inne media, czym by je Siostra
zachęciła do poszukiwania, rozpoznawania woli Bożej?

             Ja bym powiedziała tylko tyle, że jeśli kiedykolwiek przeszła taka myśl przez głowę, przez
serce, że może ja, że może Pan Bóg mnie wzywa, to żeby tego nie odrzucać. Wydaje mi się, że
nie ma powodów, dla których miałabym zachęcać do wstąpienia do zgromadzenia. Od takiej
strony może to brzmieć kontrowersyjnie, natomiast powołanie jest darem Pana Boga. Tak jak
św. Franciszek posyłał swoich braci i on im powiedział:    „Idźcie głosić Ewangelię, a jeśli będzie
taka konieczność, głoście ją również słowami.”
                   Co miał na myśli w takim razie?
                 Głosić Ewangelię, głosić Chrystusa należy życiem. Jest też taki cytat, nie wiem jakiego
autora: „Nie mów ludziom o Bogu, jeśli o Niego nie pytają, ale żyj tak, żeby pytali.” Może być
tak, że mówi ktoś pięknie, natomiast jego przykład nie pociąga, a ktoś może totalnie nic nie
mówić, ale może budzić pytania o Pana Boga, o sens życia.     Tak jak pierwsi chrześcijanie
oddawali życie za Chrystusa i budzili tym pytania, dlaczego oni to robią? Kim jest ten Chrystus,
dla którego oni chcą oddać życie? Wydaje mi się, że to jest taki sens głównie, jestem tego
pewna, że warto nie odrzucać tej myśli jeśli chociaż pojawiła się jeden raz.     Taka myśl o życiu
zakonnym, o życiu kapłańskim,      żeby tego po prostu  nie odrzucać   od razu,   nie przekreślać,
poczekać, może kogoś zapytać, mądrego kapłana, przy spowiedzi.


             Mówiła Siostra o życiu małżeńskim, że to jest taka maleńka wspólnota, dobrze jak to jest   komunia dwóch osób: kobiety i mężczyzny, a na czym polega życie wspólnoty zakonnej?
                   Nasze życie opiera się na tym po pierwsze, że wierzymy, że Pan Bóg nas powołuje i
jeśli On nas gromadzi, tworzymy wspólnotę, czyli ja sobie nie wybieram wspólnoty, w której
jestem,     nie wybieram  sobie  miejsca,   w którym żyję,    tylko to  wszystko  dzieje  się  przez
przełożonych i wierzymy, że przez przełożonych działa w naszym życiu Pan Bóg. Życie mamy
wspólne,   czyli wszystko mamy wspólne,   czyli mamy wspólny dom,   wspólną modlitwę,
wspólne rzeczy, nie gromadzimy dóbr prywatnie,   mamy wspólne radości i wspólne smutki.


                  Jaki Siostra postrzega charakter życia zakonnego, odnosząc to do życia Pana Jezusa, czy bardziej podobny do czasu głoszenia Słowa i działania czynem, później jest etap męki i śmierci Pana Jezusa, czy może do etapu radości Zmartwychwstania i posłania apostołów?    Ludziom często kojarzy się życie zakonne w wielkiej powadze i smutku.
                Wszystkie etapy, które Pan wymienił są w życiu zakonnym. W etapie życia Pana Jezusa
kiedy On naucza, uzdrawia, zgromadził wokół siebie małą wspólnotę dwunastu, jak sam
powiedział, po to, żeby z Nim byli, żeby po prostu uczyli się od Niego, obserwowali. Uczniowie
sami Go prosili: „Naucz nas modlitwy”. Ten element jest w naszym życiu, kiedy my rozważając
Słowo Boże uczymy się od Jezusa, patrzymy jak On działał, jaki On był, jaką miał relację ze
swoim Ojcem, z ludźmi. Jest też ten wymiar Męki Pana Jezusa, w znaczeniu cierpienia, które
każdy z nas przeżywa, także to jest ten moment modlitwy Pana Jezusa w Ogrojcu, tj. takie
wydanie swojej woli Ojcu, no i moment kiedy był na krzyżu, kiedy nie mógł już nic zdziałać,
można powiedzieć po ludzku „był bezużyteczny”, bezsilny, po przybiciu do krzyża nie mógł
nic zrobić, a zrobił najwięcej, bo zbawił świat. Kiedy my się modlimy, wydaje się po ludzku,
że to jest stracony czas, no ileż można siedzieć w kaplicy. (...)A to jest taki bardzo ważny
moment, kiedy my nabieramy siły i wydajemy swoją wolę Bogu, a trzecia rzecz to jest kiedy
Jezus daje Ducha Świętego uczniom i mówi: „Idźcie i głoście”, czyli ten moment, kiedy my
po prostu wychodzimy z domu do różnych obowiązków, czy też działamy w domu, bo nie
wszystkie siostry pracują poza wspólnotą, niektóre pracują wewnątrz naszego domu. Idziemy
w imię Jezusa, w mocy Ducha Świętego, idziemy i po prostu działamy.


              Czyli jest cały przekrój podobnie jak w życiu cywilnym, rodzinnym, bo jest wychowanie dzieci, jest cierpienie, są i choroby i trudności w pracy, no i jest też radość z bycia ze sobą i z różnych osiągnięć, sukcesów. Świat jest przepełniony niejako dążeniem do sukcesów, osiągnięć, natomiast w wymiarze życia zakonnego (siostra już na to właściwie
odpowiedziała), że jest to służba w posłuszeństwie przełożonym, wykonywanie tego co jest
do zrobienia, do czego jest się skierowanym, a czy tu jest jakieś wyraźne zrównoważenie
tego co my sobie układamy w życiu, że dążymy do czegoś, np. dom zbuduję, osiągnę jakieś
stanowisko w pracy, a jak by to można określić w wymiarze życia zakonnego, duchowego?

                 Wydaje mi się, że tutaj najbardziej wchodzi ślub ubóstwa, ponieważ zakładamy, że to
nasze ziemskie życie to jest taki jakby korytarz prowadzący do domu, my tutaj nie budujemy,
chociaż mamy klasztory, nasze domy, bo gdzieś trzeba mieszkać, ale nie mamy takiego celu,
żeby zbudować dom, żeby osiągnąć jakieś stanowisko, bo to nie jest cel naszego życia,
natomiast jest to coś charakterystycznego dla ludzi świeckich, że zakładają rodzinę, że chcą
mieć swoje mieszkanie, czy swój dom, kupić samochód, osiągnąć jakieś stanowisko w pracy i
to jest normalne, natomiast nie jest to normalne w naszym życiu, my z tego rezygnujemy.
Wstępujemy do zgromadzenia i mamy taką świadomość, że nie będę miała swojego
samochodu, nie będę miała swojego domu, nie zaplanuję wystroju mojego mieszkania tak jak
ja bym chciała wg moich planów, tylko wszystko już zostawiam.


                   Właśnie ta zgoda na takie życie czym jest podbudowana?, że nie gaśnie ten zapał, że
pierwszy okres mógł być zachwytem, drugi przynosi jakieś poprzeczki, czym jest
podbudowana zgoda na taki styl życia?

Hm....
                  Czy to wynika z relacji z Panem Bogiem, z Jezusem?
           No taak, to jest pewne. Przyszło mi też takie porównanie, bo my jako zgromadzenie czynne nie  mamy stałości miejsca, tzn., że jestem obecnie w Dębicy, ale nie wiem ile tutaj będę, mogę  dostać przeniesienie już w tym roku, albo za rok, za 5 lat. Są takie zawody, które wiążą się z tym, że osoba jest przerzucana w różne miejsca, choćby leśniczy, czy wojskowy, a ich rodzina  – żona, dzieci, nie mówią: nie, ty jedź sam. To jest logiczne, że oni się kochają
i wszyscy się przeprowadzają. Wydaje mi się, że każda zgoda na to co się w naszym życiu
dzieje, żeby była prawdziwą zgodą musi być oparta na relacji z Panem Bogiem. Można tutaj
wziąć pod uwagę oblubieńczą relację z Jezusem, ale wydaje mi się, że bardzo ważna jest także
moja relacja do Boga jako do ojca. Jeśli ja odkrywam, że Bóg mnie kocha, On jest moim Ojcem,
moje życie jest w Jego rękach, to po prostu zostawiam Jemu zarządzanie tym życiem,
decydowanie o tym, co będzie się działo.


                    Czyli wręcz takie słowa jak ks. Dolindo mawiał: „Jezu Ty się tym zajmij”.
Tylko jeszcze tutaj bym dodała bardzo ważną rzecz, słowa, które mówił Ignacy Loyola,
że: „mam robić tyle ile jest w mojej mocy, resztę zostawić Panu Bogu” Natomiast, żeby źle nie
rozumieć tych słów ks. Dolindo: „Jezu Ty się tym zajmij”, a ja już w to nie mieszam się
zupełnie, tylko robię tyle ile mogę z zaufaniem, że Pan Bóg to dopełni. Tyle ile ja mogę zrobić
to robię, resztę robi On.
                         A efekty zostawiamy Panu Bogu.
(śmiech) Czasami efekty mogą przyjść nie wtedy, kiedy my się ich spodziewamy.
                         A co jeszcze chciałaby Siostra dodać o życiu konsekrowanym
      Ja powiem, że to życie jest piękne. I jeżeli się odkrywa, że Pan Bóg tego ode mnie chce, to nie
warto z tego rezygnować. Nie mogę powiedzieć, że to jest taka sielanka, bo nie jest, ale tak
naprawdę jeśli dziewczyna wychodzi za mąż, czy chłopak się żeni, to początkowe myśli mogą
być takie, że nasze życie będzie sielankowe, później przychodzą trudy codzienności,
przychodzą rozczarowania i kryzysy i u nas jest dokładnie to samo. Natomiast warto zawsze
walczyć o to, żeby trwać, czy to w tej miłości małżeńskiej, czy w tej miłości opartej na ślubach zakonnych, miłości do Jezusa, żeby o to walczyć, nie rezygnować, lepiej naprawiać to co się   popsuło.
                        Bardzo dziękuję za te słowa.

                                                                                Rozmawiał Stanisław Wielgut